| No. 1, July 2003 The Queen Jadwiga Foundation
  – Dar Świętej
  Jadwigi KrólowejDr. Zbigniew Leś   Przedstawiając sylwetkę
  wybitnej postaci zwykle podaje się kilka biograficznych faktów,
  rzadziej pokazuje się działalność owej osoby a już
  zupełnie marginalnie traktuje się owoce owej dzialalności. A
  przecież w naszej chrześcijańskiej tradycji odwołujemy
  się do ewangelicznego przesłania “po owocach ich
  poznacie”.  Pisząc o św. Jadwidze Królowej
  można by sięgać do historycznych dokumentów,
  których wiarygodność nie zawsze jest możliwa do
  ustalenia. Myślę że naukowe metody stosowane w badaniach
  historycznych powinny być wzbogacone o interdyscyplinarne podejście
  pozwalające na wieloaspektową weryfikację niektórych
  historycznych faktów, jako że od zarania dziejów wszystkie
  dokumenty historyczne były poddawane “ideologicznej”
  obróbce ekspertów od propagandowej manipulacji. W przypadku św.
  Jadwigi Królowej, która w swym życiu doznała tak
  wiele upokorzenia od rozbudowanej krzyżackiej machiny propagandowej,
  opieranie sie na dokumentach historycznych pozostawionych przez tego typu
  “wiarygodne” źródło byłoby czymś
  zupełnie nieprawidłowym. Dla tych którzy znają tylko w
  niewielkim stopniu ten okres w dziejach Europy byłoby trudno zrozumieć tego
  typu ostrożność w korzystaniu z dostępnego przecież
  materiału. Jesteśmy przecież przez ostatnie stulecia pouczani jak należy
  “robić” historię. Tak więc z takim zapałem
  zaczynamy od kosy i sukmany i dziwimy się że kończymy na
  sierpie, młocie i drelichu. Przecież kosa od zarania dziejów
  była już nie tylko symbolem śmierci ale także jej zwyczajnym
  narzędziem pracy, którego nie zamieniła na żaden
  nowoczesny sprzęt w dobie rewolucji przemysłowej. Kto nie wierzy
  niech sięgnie chociażby do albumu z obrazami J. Malczewskiego.
  Sypanie kopca może również dobrze być postrzegane jako
  tworzenie grobowca dla naszych narodowych ideałów, wszak
  porzuciliśmy (na szczęście nie wszyscy) Bogurodzicę i daje nam
  teraz przykład Bonaparte, tylko nie za bardzo wiadomo co mamy
  zwyciężać. A przecież nawet ostatnio Prezydent
  “prawie” wszystkich Polaków sięgał do
  antypolskiego paszkwilu pragnąc nam narzucić swój
  “kurs” historii. Ponoć się to udało. Co na to
  św. Jadwiga Królowa? Przecież to owoce jej
  poświęcenia są tak deptane i upokarzane. Przekazywana jest
  tradycja że podczas modlitwy przed krzyżem Wawelskim św.
  Jadwiga miała usłyszeć słowa Chrystusa wypowiedziane do
  niej “Czyń co widzisz”. Można to interpretować
  jako zwrócenie uwagi na znaki jakie spotykamy w swym życiu i
  tylko od nas zależy czy umiemy je właściwie odczytać.
  Myślę że the Queen Jadwiga Foundation jest też takim
  znakiem i samo jej powstanie może o tym świadczyć. A jak
  powstała? Mając zaakceptowany artykuł na konferencję w
  Wiedniu i po ogromnych bojach stoczonych w instytucie, jako że jak nam
  wmawiano taki wyjazd mógłby zrujnować tak szacowną
  uczelnię jak Monash University, udało nam się otrzymać
  częściowe pokrycie kosztów owego wyjazdu. Tak więc po
  dobrym przyjęciu naszego referatu na konferencji i bardzo miłym
  pobycie w Wiedniu jedziemy do Polski aby po latach spotkać się z
  rodzicami. Ponieważ wracaliśmy z Wiednia byliśmy pod
  wrażeniem zwycięstwa Wiedeńskiego dziwiąc się
  zarazem że w Wiedniu brak śladów tego tak doniosłego
  wydarzenia. Po przyjeżdzie do Krakowa jak zwykle wizyta na Wawelu i
  modlitwa przed krzyżem Królowej Jadwigi. Z przejęciem
  wpatrywaliśmy się w strzemię z konia Sułtana tureckiego
  zawieszone przez Jana III Sobieskiego (jako votum na ołtarzu) nie bardzo
  rozumiejąc wtedy dlaczego to właśnie w tym miejscu
  zostało ono umiejscowione. Oczywiście z ogromnym zażenowaniem
  muszę wyznać że w owym czasie nie wiedzieliśmy o tym ze
  Królowa Jadwiga została ogłoszona świętą i
  że w ołtarzu znajduje się urna z prochami Pani Wawelskiej. Był
  początek lipca roku 1999 a więc dokładnie 600 lat od czasu gdy
  św. Jadwiga sporządzała swój testament
  żegnając się z ukochanym wzgórzem Wawelskim. W tym
  czasie te daty jeszcze nic nam nie mówiły. A Królowa
  Jadwiga – niestety jak większość Polaków wiedzieliśmy,
  że była Żoną Władysława Jagiełły, kobietą
  bardzo piękną i mądrą, która w jakiś
  sposób związana jest z Uniwersytetem Jagiellońskim.
  Przecież każde dziecko wie, że Uniwersytet jest
  Jagielloński i że nie jest to Uniwersytet Jadwigi choć tak
  poprawnie powinien się nazywać. Przecież na samym
  Uniwersytecie niewiele jest miejsca dla Królowej Jadwigi i dopiero z
  okazji odnowienia uniwersytetu w Auli Collegium Novum na miejscu Kopernika
  pojawił się obraz Królowej Jadwigi. No coż, takie jest
  ludzkie prawo wdzięczności - amnezja, ale czy tylko? Tak więc
  jak większość studentów UJ radowaliśmy się z
  faktu że wielki Król Jagiełło obdarował nas takim
  wspaniałym darem, jakim bez wątpienia jest uniwersytet. Jakoś
  nasz krytyczny umysł nie zadał sobie trudu do zastanowienia
  się nad faktem, że skądinąd wybitny władca,
  jednakże bez żadnego kontaktu ze środowiskiem uniwersyteckim
  (na Litwie w owym czasie tego typu instytucje nie istniały), a
  Król Jagiełło nie był bywalcem na dworach zachodniej
  Europy, mógł sobie pozwolić na tak kosztowną
  instytucję bez wielkiego praktycznego użytku. Toć to
  przecież dzisiaj w XXI wieku niektórzy z tutejszej Polonii
  doradzali nam żeby dyplomy uniwersyteckie zwyczajnie
  “olać” i pójść pracować gdzieś na
  czarno - przecież do czego miały one nam być potrzebne w
  Australii. Również cele the Queen Jadwiga Foundation wydają
  się niektórym zbyt …. niepraktyczne. Szokują nas
  niektóre cierpkie uwagi rzucane pod adresem Fundacji i tzw.
  kontrpropozycja - fundacja pomocy bezdomnym dzieciom. Tak to nie fikcja i to
  nie tylko od ludzi nawet bez tzw. małej matury. Proszę sobie
  wyobrazić Królową Jadwigę, jej siłę
  charakteru, wiarę i miłość do naszego narodu kiedy
  przyszło jej przekonać do projektu odnowienia Akademii Krakowskiej
  otoczenie dworzan, którzy mieli się zgodzić na wyrzucenie
  tylu pieniędzy na tak niepewną inwestycję. Jakich
  argumentów użyła, ile łez wylała i jaką
  walkę musiała stoczyć z mentalnością
  ówczesnych dygnitarzy dworu krakowskiego. Wyprosiła bullę od
  Papieża Bonifacego, zgromadziła wokół siebie grono
  wykształconych ludzi, co nie było wcale sprawą
  łatwą. Bardzo dokładnie zaplanowała każdy
  szczegół związany z powołaniem do życia Akademii.
  Wiedziała dobrze, znając środowisko ówczesnego dworu,
  że po Jej śmierci znajdą się inne bardziej praktyczne cele
  jak chociażby naprawa klamek komnat zamkowych (coś takiego już
  nam tutaj proponowano, niestety nie były to komnaty) lub budowa kolejnej
  kopalni …. soli, i piękny plan pójdzie w
  niepamięć. Z jaką determinacją ta najukochańsza
  władczyni walczyła o swój naród kiedy na
  łożu śmierci w testamencie zleciła powołanie
  Akademii przeznaczając na to większość swych prywatnych
  kosztowności. Czyż nie jest to obraz matki
  poświęcającej całe swe życie po to aby jej dzieci
  otrzymały staranne wykształcenie. Na szczęście są
  jeszcze takie matki w XXI wieku, znam osobiście. O Królowej
  Jadwidze można pisać bez końca bowiem jest to postać,
  która dostarczała i dostarcza inspiracji do tworzenia
  najwznioślejszych dzieł na wskroś przesiąkniętych
  chrześcijańskim przesłaniem “będziesz miłował
  Pana Boga swego…”. W przesłaniu św. Jadwigi Bóg
  jest zawsze na pierwszym miejscu i nie szczędzi ona środków
  aby to co Bogu przeznaczone było najpiękniejsze i
  najwartościowsze. Dla nowo ochrzczonej Litwy posyła
  najpiękniejsze obrazy, wyposażenie kościołów w
  artystyczne wyroby, których sama jest współautorką.
  Tak, taka byla ta młodziutka piękna Pani Wawelska, zawsze
  zatroskana o każdy szczegół życia dworskiego i
  państwowego, spędzając długie godziny na modlitwie i pod
  Krzyżem szukając natchnienia dla swych niebiańskich
  planów. Przecież to dzisiaj, w XXI wieku słyszymy dobre rady
  współczesnych faryzeuszy aby zacząć od rzeczy prostych,
  najlepiej pomocy dla niepełnosprawnych lub zbiórki pieniędzy
  na wysłanie dla któregoś z egzotycznych krajów. My
  chrześcijanie zaś powinniśmy się upodobnić do owych
  grup mniejszościowych przejmując ich zwyczaje lub innymi słowy
  – zdziczeć całkowicie. Nie jesteśmy przeciwko zdrowo
  pojętej działalności charytatywnej. Św Jadwiga Królowa
  była nazywana matką ubogich, tylko że nie była to jedyna
  jej forma służenia Bogu i Narodowi. Pamiętała Ona dobrze
  największe przykazanie miłości, najpierw Bóg, potem
  bliźni. Bez odniesienia do Boga miłość bliźniego to
  pełen nienawiści, obłudny marksizm.   Wracając do fundacji, po powrocie
  z Krakowa zastanawialiśmy się jak można by tu, w
  środowisku Australijskim pełnym pogardy dla wszystkiego co polskie
  pokazać Polskę jako kraj gdzie warto życ a nie tylko
  umierać dla niej. Przecież przez ostanie lata powojenne
  słyszeliśmy tylko że dla Ojczyzny mamy umierać jakby owo
  nieszczęsne fatum kosy zawisło nad naszym Narodem. Ciągłe
  akademie, coraz to nowe mogiły i beznadzieja, że znowu
  jesteśmy straconym pokoleniem. A jednak to znowu św. Jadwiga
  Królowa odsuwa od nas owe nieszczęsne symbole eschatologicznego
  wymiaru. Najpierw wybór Papieża, Polak i to na najwyższym
  urzędzie. Tak więc zaczynamy rozumieć, jest Ktoś kto
  urzeczywistnia wizje Słowackiego tylko że wydaje się że
  zbyt wysoko aby można było prosić. Potem, to największe
  zwycięstwo w historii. Naród zjednoczony pod sztandarem
  Solidarności pokonuje największą armię świata.
  Przecież jeszcze nie tak dawno, gdy podczas rozmowy z kolegą
  zupełnie bezwiednie, w ferworze dyskusji rzuciłem “że
  przecież oni nie będą wiecznie u nas siedzieć”,
  mając na myśli czerwonoarmistów, sam szybko
  sprostowałem, że przecież to niemożliwe. Tak było.
  Jak można było uwierzyć że najpotężniejsza
  armia świata wycofa się z zajętych pozycji i nie padnie ani
  jeden strzał. Przecież teraz, gdy to już jest faktem nie
  bardzo daje się to ująć w kategoriach jakichkolwiek
  politycznych strategii. Koniec znowu smutny. Zwyciężyliśmy
  najpotężniejszą armię świata i daliśmy się
  sprzedać “kamieniarzom” Balcerowicza.   Wracając do genezy powstania
  fundacji. Postanawiamy wykorzystać obchody Jubileuszu odnowienia
  Akademii Krakowskiej dla ukazania Polski od innej strony. Będąc
  honorowym przedstawicielem obchodów jubileuszu na Australię
  (wybrani przez Rektora UJ), byliśmy pewni, że gdy zwrócimy
  sie do którejś organizacji polonijnej to otrzymamy
  jakąś pomoc. Nie mogliśmy wiele zdziałać,
  występując jako osoby prywatne. Ponieważ nie należymy do
  osób które łatwo odwieść od powziętego
  zamiaru, kierując się dobrą radą, że polonijnych
  organizacji o nic prosić nie należy, zwróciliśmy
  się do jednego z tutejszych biur porad prawnych o pomoc w uzyskaniu
  rejestracji stowarzyszenia. W biurze oznajmiono nam, że za 2 tys.
  dolarów mogą zrobić wstępne rozeznanie i że koszt
  wszystkich formalności zamknie się w granicach kilkunastu
  tysięcy dolarów. To był dość mocny cios. Jak
  znaleźć kogoś kto jest wychowankiem UJ i zechce
  przyłączyć sie do takiego niepraktycznego biznesu. Po naszych
  doświadczeniach w Australii nie odważyliśmy się
  komukolwiek wspomnieć o tak kosztownej imprezie. Sami byliśmy w
  fatalnej sytuacji finansowej, zrujnowani wyjazdem nie na urlop wypoczynkowy,
  w Australii takie pojęcie jak urlop, wypoczynek są czymś
  surrealnym, ale normalną harówką na konferencjach. Artykuły
  konferencyjne są jednym z warunków przedłużenia kontraktu.
  Artykuł trzeba najpierw napisać na podstawie prowadzonych badan,
  następnie należy go wysłać i mieć zaakceptowany a
  następnie wygłosić na konferencji. Wszystko to kosztem wolnego
  czasu. Większość artykułów pisanych przez
  nas to sprawa dodatkowej pracy za którą nikt nam nie płaci.
  Na konferencjach konkurujemy z naukowcami z najlepszych instytutów i
  czasem płakać się chce, że każde nasze
  osiągnięcie to powód do kolejnych szykan. Do kogo sie
  zwrócić? Od polonijnych ‘działaczy’ słyszymy
  ciągle że za dużo byśmy chcieli. Postanawiamy nie
  dać za wygraną i udajemy się do znajomego adwokata
  angielskiego pochodzenia. Ponieważ jest to znany i ceniony specjalista
  obawialiśmy się że koszt samej porady będzie poza naszymi
  skromnymi możliwościami, i tu miłe rozczarowanie. Możemy
  założyć fundację, nie musimy być milionerami i
  wszystko według cennika – zupełnie inny świat. Jesteśmy
  zachwyceni, jednakże po wstępnej euforii, kolejne pytanie. Co
  dalej? Wiemy, że w tym przedsięwzięciu jesteśmy skazani
  tylko na siebie. Nazwa Fundacja wychowanków UJ nie może być brana
  pod uwagę. Szukamy gorączkowo i oczywiście - Kopernik.
  Jesteśmy zadowoleni i ponieważ kolejne spotkanie wypada w
  następnym tygodniu, zabieramy się do pracy nad kolejnym
  artykułem konferencyjnym. W przededniu wizyty u adwokata ukladamy zarys
  celów fundacji i wpisujemy nazwę Kopernik Foundation. W pewnej
  chwili staje mi przed oczyma Krzyż Jadwigi i zupełnie bezwiednie
  wykrzykuję The Queen Jadwiga Foundation. Zmieniamy nazwę i
  następnego dnia dostarczamy wszystkie dokumenty niezbędne do
  rejestracji The Queen Jadwiga Foundation. Jesteśmy jednakże
  pełni wewnętrznej niepewności czy mamy prawo używania
  imienia Królowej Jadwigi dla fundacji i czy cele które
  wyznaczyliśmy nie okażą się być zbyt małe. Postanowiliśmy
  podzielić sie swymi wątpliwościami z Krakowem i otrzymujemy wiadomość,
  że właśnie Rektor UJ tworzy Fundusz Królowej Jadwigi. W
  e-mail którą otrzymaliśmy z Krakowa, przed imieniem Jadwigi
  pojawiają się litery ‘św’. Jesteśmy przerażeni,
  jak to możliwe że nie słyszeliśmy o kanonizacji
  Królowej. Co z fundacją? Zrezygnować z używania imienia
  św. Królowej, zmienić cele. Jak zdołamy
  udźwignąć ciężar odpowiedzialności za
  Fundację św. Królowej oddając na ten cel
  przysłowiowy wdowi grosik. Przeżywamy bardzo ten okres i nie
  możemy się zdecydować na jakikolwiek krok. Sprawę przesądza
  nasz adwokat, przysyłając nam zawiadomienie, że jeżeli w
  okresie 6 miesięcy nie otrzymamy odpowiedzi odmownej, możemy uważać
  fundację za zarejestrowaną. Powoli oswajamy się z
  myślą Fundacji św. Jadwigi Królowej jednakże
  każde przedsięwzięcie wydaje się prozaiczne i niegodne
  św. Królowej. Postanawiamy we wszystkim zdać się na
  św. Jadwigę. Jeżeli ta fundacja powstała wbrew Jej woli,
  to nie zostanie zarejestrowana. W tym też czasie dostajemy książkę
  Oscara Haleckiego “Jadwiga of Anjou and the 
	rise of the East Central
  Europe”. Już kilka pierwszych stron przytłacza - to nie
  córka Kazimierza Wielkiego jak poprzednio myśleliśmy ale
  dziedziczka jednego z najpotężniejszych rodów Europy. W
  miarę czytania rośnie podziw dla tej niezwykłej postaci, z
  drugiej strony całkowita apatia i brak wiary, że możemy
  udźwignąć ciężar odpowiedzialności założyciela
  The Queen Jadwiga Foundation. Zaczęliśmy od stowarzyszenia
  wychowanków UJ i nagle zostaliśmy postawieni przed zadaniem,
  które zupełnie nas paraliżowało. Czuliśmy jakby
  ktoś zadrwił sobie z nas. To my nie mając prawie zupełnie
  nic, mamy tworzyć fundację jednej z najszlachetniejszych postaci w
  całej naszej historii, jednej z najpiękniejszych kobiet tego
  okresu, przedstawicielki jednego z najpotężniejszych rodów
  Europy, mądrej Królowej i Świętej. Jednakże w
  trakcie czytania pewne fakty z mojego życia zaczynały nabierać
  zupełnie innego wymiaru. Otóż zupełnie niespodziewanie
  tuż po przyjęciu na studia wyjechałem na Węgry do
  luksusowego ośrodka wczasowego nie mając wtedy grosza przy duszy.
  Zupełnie niespodziewanie zostaliśmy zaproszeni do Francji. Moim
  marzeniem było zobaczenie Paryża, a zamieszkaliśmy w regionie
  Anjou. Bardzo miło wspominamy naszą pierwszą wyprawę do
  Wiednia. Tych znaków jest dużo więcej i dopiero w
  kontekście św. Jadwigi stają się bardziej czytelne. Taka
  interpretacja jest bardzo potrzebna, gdyż buduje wiarę do
  podjęcia tak trudnego zadania. Mija sześć miesięcy i
  ...jesteśmy zarejestrowani. Powoli oswajamy się z myślą
  że mamy najpiękniejszą fundację ze wszystkich
  istniejących na świecie i że św. Jadwiga Królowa
  jest jej patronką. Ponieważ chcieliśmy otrzymać
  jakieś “potwierdzenie” z Krakowa dla istniejącej
  fundacji, zwróciliśmy się do ówczesnego Dyrektora
  zamku wawelskiego o przysłanie nam reprodukcji “krzyża Jadwigi”.
  Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy o co prosimy. Jak później
  dowiedzieliśmy się, Królowa Jadwiga jadąc do Polski
  wiozła ze sobą krzyż przeczuwając, że wraz ze
  zgodą na koronowanie na Króla Polski bierze na siebie krzyż,
  który towarzyszył jej do ostatnich dni jej życia. Krzyż
  ten otrzymaliśmy z Wawelu i dopiero wtedy zrozumieliśmy jak ogromny
  ciężar wzięliśmy na swoje barki. Zaczynaliśmy od
  przysłowiowego zera nie bardzo mogąc liczyć na jakąkolwiek
  pomoc. W pierwszym okresie podjęliśmy się organizowania
  wystawy o Uniwersytecie Jagiellońskim. Wysłaliśmy wiele
  listów do niemal wszystkich organizacji polonijnych w całej
  Australii. Otrzymaliśmy jedną odpowiedź, że jest to zbyt
  kosztowne przedsięwzięcie. Byliśmy zaszokowani, gdyż
  zaraz po przyjeździe wmawiano nam, że Polonia Australijska
  należy do najbogatszych i prawie każdy posiada dom z basenem.
  Twierdzenie to jest prawdziwe tylko ze pojęcie “basen”
  odnosiło się do innego desygnatu i stało w sprzeczności z
  innym pokrewnym pojęciem a mianowicie “pływanie”. W
  pierwszym roku było najtrudniej. Dziwił nas fakt iż nam
  wmawiano że tutaj każdy zaczynał od zera, gdyż takie
  instytucje jak radio 3zzz są wybudowane, wyposażone i utrzymywane z
  dotacji rządowych. Pracujący tam prezenterzy wykonują
  pracę nie otrzymując wynagrodzenia jednakże nikt nie wymaga od
  nich zakupu nadajnika i opłaty rzeczywistych kosztów jego
  eksploatacji, nie mówiąc już o takich drobiazgach jak telefon
  czy wyposażenie studia. My musimy wszystko pokrywać z naszych
  prywatnych środków i jeszcze ciągle są tacy,
  którym i to się nie podoba. A jednak the Queen Jadwiga Foundation
  zaczyna być znana w świecie i to zaledwie po dwóch latach
  działalności i to tylko dzięki pomocy naszej
  najukochańszej Patronki. Zaczynamy rozumieć słowa “wiara
  czyni cuda” i jesteśmy przekonani że to nie my
  wybraliśmy św. Jadwigę Królową ale ona nas
  wybrała. Warto zauważyć że w czasie gdy wracaliśmy z
  Wiednia i stanęliśmy przed krzyżem Jadwigi był początek
  lipca roku 1999, a wiec dokładnie 600 lat od czasu gdy św Jadwiga
  sporządzała swój testament żegnając się z
  ukochanym wzgórzem Wawelskim. Teraz zrozumieliśmy wymowę
  tego faktu, to rzeczywiście fundacja Królowej Jadwigi i nie
  myśmy ją zakładali tylko nam została przekazana
  prośba o jej odnowienie. Na zakończenie znak odczytanie którego
  pozostawiam naszym czytelnikom. Otóż w Polsce jest zwyczaj
  obchodzenia imienin o którym tu w Australii zupełnie
  zapomnieliśmy. Zaraz na początku naszego “dobrowolnego
  zesłania” otrzymywaliśmy kartki imieninowe i udało sie
  kilka imprez imieninowych zorganizować. Po kilku latach, my
  zapomnieliśmy wysłać kartki imieninowe, tak że i o nas
  zaczęto zapominać. Aż nadszedł taki rok że żadna
  upragniona kartka nie dotarła. Nadszedł rok 2003 -  trzeci rok od czasu
  założenia fundacji. Był to okres ciężkiej pracy i wielkiego
  obciążenia ogromem zadania jakim jest rozwijanie
  działalności The Queen Jadwiga Foundation. Otrzymaliśmy tak
  nam pomocne błogosławieństwo od Ojca Świętego dla
  The Queen Jadwiga Foundation, pozyskaliśmy nowych członków,
  cieszyły piękne i ciepłe słowa od Siostry Wendy Beckett,
  udało się wydrukować artykuły firmowane przez The Queen
  Jadwiga Foundation w uznanych naukowych czsopismach - jednakże czasem
  zaczynało brakować sił, srodków i …wiary. Nadszedł
  dzień imienin w którym zwykle otrzymuje się jakiś
  prezent, ale któż by o tym teraz pamiętał. Kilka lat temu
  kupiliśmy lilie w doniczce, które zakwitają w okresie
  czerwiec lipiec. W 2002 roku lilijka zakwitła wcześniej. Otóż
  dokładnie w dzień imienin Żony wypatrzyłem biały
  ledwie rozwijający się pąk lilijki. To była wielka
  radość. Za kilka dni pojawił sie drugi co mnie ogromnie
  ucieszyło. Po upływie kilku tygodni doniczka wydawała się
  niezdolna do pomieszczenia przepięknie kwitnących kwiatów.
  Nadszedł 17 luty, lilijki już dawno przekwitły, pozostały
  wspomnienia dawnych imprez i nadzieja że może jednak ktoś
  pamięta. Tego dnia obudziłem się wcześniej i chociaż
  nie należę do tych co wielką wagę przywiązują
  do interpretacji snów, zastanawiałem się nad snem w
  którym widziałem zakwitłą lilijkę w owej doniczce.
  Trochę zły na siebie, że daję się nabrać na
  rozważania psychoanalityczne czy też wróżbiarskie
  zamierzałem zasnąć bez dalszego roztrząsania owego snu.
  Jednakże sprawdzenie czy owa lilijka zakwitła nie jest trudnym
  zadaniem. Po obejrzeniu zawartości doniczki przekonałem się
  że sen jest tylko snem i już miałem wrócić aby
  kontynuować przerwany nocny wypoczynek, jednakże jakaś
  siła skierowała mnie ponownie w kierunku doniczki. Tym razem
  rzeczywiście przecudny bielutki pączek lilii zdawał się
  uśmiechać wynurzając się z zieleni doniczki. To było 
	zupełnie tak jak widziałem to we śnie. Czy można otrzymać
  piękniejszy podarunek imieninowy? Lilijka rozwinęła sie
  przepięknie i kwitła do 3 maja. Zasuszona została zachowana
  jako najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek otrzymałem     |