| No. 2, April 2005 THE QUEEN JADWIGA RESEARCH INSTITUTE OF 
	UNDERSTANDING – odczytywanie znakow św. Jadwigi Królowej   Dr. Zbigniew Les   Dlaczego
  prowadzenie badań naukowych w instytucji polskiego pochodzenia jest tak
  bardzo istotne? Wydaje się, że istnieją pewne środowiska
  nieprzychylne Polsce które za wszelką cenę chcą
  pokazać, że Polacy (Katolicy) to naród ludzi zdolnych tylko
  do wykonywania najprostszych prymitywnych prac fizycznych. Jeżeli
  już jakaś praca powyżej tej kategorii to musimy mieć
  ‘superwajzera’. Pracując w Polsce w czasach komunistycznego zaboru
  bardzo często można się było z tym problemem
  zetknąć. Prócz embarga ze strony zachodniej mieliśmy
  swego rodzaju ‘zakaz’ wewnętrzny. Tuż po przyjęciu
  do pracy na uniwersytecie jako młody inżynier zostałem
  skierowany do pracy fizycznej, gdyż tak można było
  określić rodzaj pracy który miałem wykonywać.
  Dzięki pojawieniu się komputerów typu IBM PC udało mi
  się uniknąć przedziwnej pracy ‘odcedzania’
  węglowego zaczynu. Zdaniem szefa naszego ośrodka badawczego tego typu
  experyment miał prowadzić do epokowego odkrycia. Komputer był czymś
  nowym i zaskakującym w tym komunistycznym grajdole. Już na
  wstępie mojej komputerowej przygody zacząłem tworzyć
  system ekspertowy mimo że nie miałem prawie żadnego
  dostępu do literatury z tego zakresu. Kompilator języka C, czy
  też Prologu nie posiadał żadnego opisu poszczególnych
  komend, tak że wszystkie komendy należało rozszyfrować
  metodą prób i błędów. To pochłaniało
  ogromną ilość czasu i było bardzo wyczerpujące.
  Pierwszy system expertowy, który wzbudził zachwyt mojego szefa,
  tak że miałem go prezentować na konferencji w Pradze musiał
  niestety podzielić los wielu innych osiągnięć myśli
  polskich naukowców. Szef katedry niejaki prof. K. który
  jednocześnie zajmował wysokie pozycje w ówczesnym aparacie
  partyjnym zdecydował inaczej. Niestety nie należałem do
  kategorii tych, którym dane było prowadzić badania naukowe.
  Tuż po niefortunnym głosowaniu na zebraniu zakładowej
  ‘Solidarności’ zostałem ‘awansowany’ to
  znaczy z piątego piętra przeniesiono mnie na trzynaste, co też
  stało się przyczyną żartów ‘że
  przecież jednak idę w górę’. To postkomunisci. Głosowanie
  przeprowadzono w celu wyłonienia kandydata na rektora. Byłem
  zdziwiony dlaczego o tym zebraniu dowiedziałem się tak póżno,
  a nazwisko kandydata poznałem już w czasie procedury głosowania.
  To był ogromny szok – nasza ‘Solidarnośc’
  wysunęła jako kandydata owego profesora K. Jeszce bardziej
  szokujący był rezultat głosowania. Po pierwszym głosowaniu
  był tylko jeden głos przeciw (mój) – wszyscy pozostali
  byli za. Dzięki mnie kandydatura komunisty nie przeszła
  jednakże niebawem zostałem wezwany do szefa od którego
  dowiedziałem się o owym niespodziewanym ‘awansie’.
  Pragnę zaznaczyć, że był to już okres
  rządów ‘okragłostołowych’. W tym czasie
  rozpocząlem pracę nad systemem expertowym implementowanym w
  Prologu. Oczywiście ta praca też nie wzbudziła żadnego
  zainteresowania tak że mogłem ją prowadzić tylko jako
  rodzaj ‘prywatnego’ przedsięwzięcia. Udało
  się jednak nawiązać kontakt z AGH tak, że praca ta została
  opublikowana i dzięki niej udało mi się otworzyć
  przewód doktorski. Jednakże o tym że mam otworzony
  przewód doktorski dowiedziałem się będąc już
  w Australii. W tym też czasie będąc w Wiedniu
  dowiedzieliśmy się w przypadkowo napotkanej Ambasadzie
  Australiijskiej iż Australiia potrzebuje profesjonalistów i
  że w Warszawie możemy otrzymać wszystke potrzebne informacje
  związane z tym ‘profesjonalnym’ kanałem. Nie czas tutaj
  na opisywanie koszmaru owej Australiijskiej ‘pułapki’
  emigracyjnej. Co było jednak zastanawiające to swoista psychoza
  sukcesu, i to nie tylko na uniwersytecie. Otóż prawdopodobnie
  celowo deprecjonowano każde nasze osiągnięcie
  rozpętując ‘gorączkę’ wyjazdu z kraju.
  Każdy ktokolwiek wyjechał stawał się swego rodzaju
  idolem. Ci którzy zostawali to tak zwani
  ‘nieprzedsiębiorczy’ albo zwyczajne ciamajdy.
  Zastanawiający był również fakt, że w Ambasadzie
  Australiijskiej w Warszawie nie otrzymaliśmy prawie żadnych
  informacji na temat życia i pracy w Australli. Gdyśmy się
  ocknęli niestety było już za pózno. Mając
  wizę i straconą dużą część naszych
  oszczędności na przedziwne formalności związane z
  przygotowaniem sobie ‘losu zesłańca’ trudno było
  zrezygnować z wyjazdu. Z drugiej strony nawet w najczarniejszym
  śnie trudno było wyśnić koszmar naszego dobrowolnego zesłania.
  Po przyjezdzie pozbawieni prawie wszystkiego zostaliśmy wysłani na
  ‘resocjalizacyjny’ kurs angielskiego. I tak ponoć
  mieliśmy szczęście gdyż trafiliśmy na kurs
  prowadzony na uniwersytecie. Kurs ‘indoktrynacji paranijakiej’
  prowadzony był przez panie nie kryjące swej miłości do
  komunistycznego reżimu. Dużą część
  zajęć stanowiły dyskusje. Wydaje się że tematy były
  celowo tak dobierane aby powoli przyzwyczaić nas do myślenia
  kategoriami systemu o którym chcieliśmy zapomnieć. Poza tym
  wyciągano od nas najbardziej intymne sprawy i to nie tylko rodzinne. Te
  informacje wykorzystywane byly w celu ‘ułatwienia’ nam
  ‘dobrego startu’ w Australiii. Dziwnym faktem byla
  obecność starszego pana z dobrze znanej ponadnarodowej organizacji,
  który pracując społecznie zajmowal się kontrolą
  tego osławionego kursu. Znalezliśmy się więc znowu
  wśród ‘swoich’, tylko że teraz wyizolowani, z
  dala od rodzin i przyjaciół i skazani na powolne unicestwienie.
  Teraz zrozumieliśmy siłę internacjonalistycznej komunistycznej
  machiny. Wynajęte mieszkanie w Australiii, gdzie notorycznie
  byliśmy pozbawieni snu przez komunistów z któregoś z
  południowych krajów stawało się swego rodzaju
  więzieniem. Owi goście bez żadnego wykształcenia, nie
  pracujący i wcale nie zainteresowani jakąkolwiek pracą większość
  czasu spędzali zajęci piciem piwa i oglądaniem sportowych imprez.
  Stali sie oni dla nas oprawcami nie gorszymi od katów ubeckich
  więzień. Czlonkowie Polonii z którą się wtedy
  stykaliśmy byli zachwyceni tym Australiijsko komunistycznym tworem. Nie
  mogliśmy więc liczyć na żadną pomoc. Ci ludzie w
  większości nie znali nic poza ciężką
  harówką i gromadzeniem wielu nieprzydatnych przecież
  przedmiotów. Trudno się więc dziwić że takim
  szokiem dla większości z nich są nie tylko cele the Queen
  Jadwiga Foundation ale również sens jej istnienia.
  Zetknięcie z uniwersytetem Australiijskim było również
  ogromnym szokiem. Przecież na naszych uniwersytetach, poza grupą
  nielicznych karierowiczów, nie było tylu zwolenników
  ideollogii marksistowskiej. Bedąc w Polsce tyle nasłuchalismy
  się o wolności na ‘zachodnich’ uniwersytetach. Jak
  się póżniej dowiedzieliśmy większość
  tutejszych uniwersytetów zdominowana jest przez zwyczajny beton
  lewacki, feministki i ‘kamienarzy’. Proszę spojrzeć
  tylko na wydział filozofii Melbourne uniwersytetu. A toć to
  przecież jeden z najlepszych Australiijskich uniwersytetów. Znowu
  wśród ‘swoich’, ciarki przechodzą po plecach.
  Ileż to razy występując w obronie wyszydzanych
  chrześcijańskich wartości i symboli religijnych
  doświadczałem swego rodzaju ‘awansu’ znanego mi tak
  dobrze z czasów polskiej komuny. Po jednej z takich dyskusji
  dostałem dobrą radę - ‘shut up’. To niestety
  pwtarza się dość często. A zaraz po przyjeżdzie
  jeden z tutejszych ‘profesorów’ wyjasniał nam że
  my ludzie z bloku wschodniego jesteśmy ... bezkrytyczni. Przecież
  Australiia dalej pozostaje częścią bloku wschodniego i
  związki te zdają się coraz barziej zacieśniać. Na
  Melbourne uniwersytecie odzyskiwałem zrabowany mi tytuł naukowy. Na
  każdym kroku starano się dowieść jaka ogromna przepaść
  jest między naszymi europejskimi uniwersytetami a owym dziwnym australiijskim
  tworem o nazwie uniwersytetu. Wykładów prawie nie było,
  wiele zajęć fikcyjnych. Resztę można przeczytać na
  stronie internetowej dr. L. Kitchen w artykule dotyczącym sytuacji na
  Melbourne University. Tak, tylko on jest wykladowcą i jemu płacą
  za taką hohsztaplerkę, nas zmusza się do ponoszenia
  opłaty za taką ‘błazenadę’. Temat mojej pracy
  magisterskiej, musiałem zdawać ponadto kilkanaście
  egzaminów, był wielce enigmatyczny dla tutejszej elity
  intelektualnej. Temat brzmiał
  ‘Aesthetic evaluation based on the image understanding approach’.
  Niestety wartości estetyczne
  to dla większości kadry ‘naukowej’ tegoż
  uniwesytetu to coś co wiąże się z metafizyką, a na
  tym uniwersytecie metafizyka to coś o czym głośno mówić
  nie należy. Samo prowadzenie badań było ustawione w scenerii
  surrealnej. Pracę z estetyki robiłem na computer science,
  promotorem był doktor z behaviour science a oceniana byla przez
  ekspertów z ... wydzialu elektrycznego. Należy dodać iż
  zostałem prawie całkowicie wyizolowany w trakcie prowadzenia
  badań. Żadne pomieszczenie do prowadzenia badań mi nie
  przysługiwało. Pozbawiony byłem niemal dostępu do
  komputera, nie mówiąc o takich sprawch jak kompilator oraz inne
  niezbędne środki. Praca ta wymagała ogromnej ilosci
  implementacji programów niezbędnych do prowadzenia badań.
  Wszystko to musiałem wykonać przeznacząjac na to własne
  środki i czas. Ponieważ w tym czasie Żona pracowała na
  pół etatu więc wszystke ulgi związane z brakiem
  zatrudnienia zostały nam zabrane a wynagrodzenie Żony było niemal
  takie samo jak zasiłek z ‘socjalu’. Był to czas gdy
  niemal głodowaliśmy wstydząc się pokazać w naszych
  znoszonych, jeszcze z Polski przywiezionych ubrankach. Najbarziej raniły
  dobre rady naszych Polonijnych ‘opiekunów’. ‘No i po
  co się tak wysilać’ - i czasem takie że trudno
  przelać na ‘dysk’. Czy można im to mieć za
  złe?. W ich odczuciu zawsze jesteśmy narodem ‘podludzi’
  i tylko oni są w jakiś sposób wyrożnieni. Tylko czym?
  Przez kogo to możemy się łatwo domyślić. Resultaty
  badań w formie artykułu wysłałem na konferncję.
  Opłatę za konferencję pokryliśmy oczywiście z
  własnych środków poszcząc przez kilka tygodni. Na
  konferencji miła niespodzianka gdyż było duże zainteresowanie
  i na mojej prezentacji był obecny prof. Kuni jeden z pionierów
  computer graphics. W nagrodę za dobre wyniki uniemożliwiono mi
  kontynuowanie badań w kierunku robienia doktoratu. Mimo iż
  miałem trzech promotorów, bardzo zaawansowany stan badań nad
  estetyczną oceną i bedąc zdecydowany na prowadzenie badań
  bez żadnego stypendium to i tak kontynuowanie owych
  ‘metafizychnych’ badań w ramach przewodu doktorskiego
  stało się niemożliwe. To ponoć prezent od tutejszych
  ‘kamieniarzy’. Dziwi fakt, że w czasie gdy starałem
  się o cokolwiek na uniwersytecie i zgodnie z prawem to mi
  przysługiwało natychmiast przepisy zostały zmieniane. To samo
  jest w czasie rozwijania działalności the Queen Jadwiga Foundation.
  Jest to bardzo wyczerpujące, gdyż najpierw trzeba
  wypełnić dużą liczbę różnego rodzaju
  formulaży i kiedy jest się pewnym że wszystkie kryteria
  zostały spełnione, nagle okazuje się że owe kryteria
  zostają zmienione. Wkrótce dano mi do zrozumienia, że
  wszystkie moje wysiłki związane z kontynuacją moich badań
  mogą skończyć się tym, iż w Australii żadnej
  pracy nie dostanę. Zaczynaliśmy być przerażeni.
  Przecież brak pracy oznacza skazanie na pewną śmierć.
  Czyżby wyrok już zapadł? Kto jest sędzią i w jakim
  gronie process sie odbył? Rezygnuję z badań i
  usiłuję znależć jakąkolwiek pracę. Dziwi fakt,
  że mój master degree z Melbourne uniwersytetu jest w Australii
  bez znaczenia. Nie mogę dostać pracy na najniższej pozycji
  programisty. Po wysłaniu dużej liczby aplikacji i utracie nadziei
  na otrzymanie jakiejkolwiek pracy, udało mi się wreszcie
  otrzymać pracę programisty w projekcie z Melbourne uniwersytetu. Projekt
  (ARC grant) był mi przedstawiony jako komercyjny projekt budowy
  oprogramowania. Przez pierwsze cztery miesiące nie otrzymywałem
  wynagrodzenia z Melbourne uniwersytetu. Niejaki dr. C płacił mi
  pozorując iż projekt ARC jest częścią jego prywatngo
  biznesu. Cały ten okres pracy to jeden wielki koszmar. Po awansie na
  stanowisko senior software engineer i ‘donosie’ przez niejakiego
  kolegę Z. zostałem odizolowany od grupy i zmuszony do opracowania
  softwaru w warunkach bardzo poniżających. Praca ta wymagała
  ogromnej koncentracji a moje stanowisko pracy na Melbourne uniwersytecie
  zostalo ustawione w ... bibliotece nie tylko pełnej studentów ale
  również bez żadnej wentylacji. Oczywiscie oczekiwano
  wyników na miarę Micro Softa a wynagrodzenie za pracę
  było na poziomie sprzątaczki. Praca polegała na tym że ni
  to filozof ni to menadżer, ponoć doktor z philosophy of science
  przychodził jednego dnia w którym musiałem wyjasniać mu
  nie tylko zawiłości techniczne ale również calą
  koncepcję owego programu. Następnego dnia przynosił
  kartkę na której wypisane były ‘komendy’
  które miałem wykonać. Oczywiście cały czas
  zastraszając mnie faktem, że i tak po skonczeniu projektu
  muszę go podać jako swojego referi. Jednym słowem ubecki
  sposób załatwiania człowieka– ‘rób co
  chcesz a my i tak mamy cię w łapach’. Podobnie Żona
  uczestniczyła w projektach gdzie wymagania stawiane przekraczały
  możliwości najgenialszego naukowca. Cały czas w nastawieniu,
  że aby mieć przedłużenie kontraktu wszystko musi być
  wykonane w ekspresowym tempie. Teraz widzimy że gdyby nie opieka naszej
  najukochańszej Patronki św Jadwigi Królowej to
  prawdopodobnie nie przetrzymalibyśmy tego okresu. Po tym projekcie
  zupełnie straciłem nadzieję na otrzymanie jakiejkolwiek pracy.
  Ów pseudo-filozof o lewackich koneksjach był na tyle dobrym
  referi że przez długi czas na żadne interwiu nie zostałem
  poproszony. W takich to okolicznościach zdecydowałem się na
  robienie doktoratu na AGH. Jak zwykle całą pracę wykonałem
  w oparciu o własne środki. W nagrodę musiałem zdawać
  egzaminy przewidziane w doktorskiej procedurze, uczestniczyć w
  publicznej obronie jak również ponieść koszt przelotu
  do Krakowa. Przecież robiąc doktorat w Australii nie zostałbym
  obarczony tymi wszystkimi dodatkowymi ‘obowiazkami’. Moją
  obecność na obronie uważam za jeszcze jeden znak św.
  Jadwigi Królowej. Jeszcze przed obroną sytuacja jaką
  mieliśmy wydawała się wskazywać na
  niemożliwość nie tylkoobecności na obronie ale
  również ukończenia pracy badawczej. Prowadząc bardzo
  nowe i oryginalne badania w oparciu o własne środki musiałem
  posiadać ogromną wiarę i niespożyte siły
  pozwalające na kontynuację tego typu wyzwania. Żona
  pracując pod ogromną presją i szykanowana za osiąganie
  bardzo dobrych rezultatów nie była w stanie udzielić mi
  większego duchowego wsparcia. Kiedy po kolejnej
  ‘dopłacie’ do mieszkania i opłacie kosztów
  prowadzenia fundacji pozostaliśmy bez grosza, wyjazd na zaplanowaną
  obronę stał się niemożliwy. Również
  nieporozumienie z AGH nie wróżyło żadnych szans
  pomyślnej obrony. Mimo takiej nieprzyjaznej atmosfery postanowiłem
  jednak jechać i gdy zacząłem przygotowywać się do
  egzaminów, Żona nagle zadzwoniła z pracy z wiadomoscią
  o ataku terrorystycznym. Po tym wydarzeniu straciłem zupełnie
  nadzieję na wyjazd. Pierwszy egzamin miałem mieć 3
  pażdziernika, tak że czasu pozostawało niewiele. A jednak w
  ciągu tego czasu odczuwałem bliskość naszej
  najukochańszej Patronki, tak że nawet w takich trudnych chwilach
  udało mi się przełamać i wyjechać do Krakowa. Gdyby
  nie pomoc św Jadwigi Królowej nigdy bym się nie
  zdecydował na ów wyjazd. Po drodze czekała nas konferencja w
  Barcelonie. Po konferencji, gdzie mój artykuł wzbudził
  duże zainteresowanie jechałem do Krakowa podziękować
  św. Jadwidze za możliwość spotkania w Jej ukochanej
  Katedrze Wawelskiej. Po wyjściu z katedry wiedziałem że obrona
  to tylko formalność. Czyżby miało to mieć
  jakieś wieksze znaczenie? Wszak pracę nad systemem rozumienia
  ksztaltów (shape understanding system) rozpocząłem w roku 1997,
  a więc w roku kiedy św. Jadwiga została kanonizowana. Przez
  cały czas pobytu w Polsce mieliśmy piękną jesienną
  pogodę a pożegnanie z Wawelem było bardzo wzruszającym
  przeżyciem. Wracaliśmy do Australii czując, że św.
  Jadwiga pozostaje z nami. W Australii niestety kolejne niepomyślne
  wypadki. Żona traci pracę mimo że ma bardzo duże
  osiągnięcia. W Barcelonie otrzymuje nagrodę za najlepszy
  artykuł. Niestety na Monash Uniwersytecie staje się to powodem do nie
  przyznania przedłużenia kontraktu. Kończy się więc
  okres szykan na Monash uniwersytecie i zaczyna nowy koszmar - ACER. Mimo tych
  trudnych chwil nie rezygnujemy z rozwijania działalności fundacji
  co pochłania niemal wszystkie nasze fundusze. Otoczeni bardzo
  nieprzyjazną atmosferą przez członków niektórych
  polonijnych organizacji, komunistow, feministki, lewakow, ‘kamieniarzy’
  i ... znajdujemy jednak dość sił aby prowadzić
  dalszą działalność QJF. Ataki wciąż się
  nasilają tak, że Żona często przychodzi z pracy
  przygnębiona. Zostaje zmuszana do pracy niemal fizycznej. Protestujemy w
  związku ze zmuszaniem przez zarząd ACER-u do produkowania nierzetelnych
  wyników, wiedząc że zemsta ACER-u będzie okrutna.
  Żona prowadząc samochód zostaje potrącona na terenie
  ACERu przez samochód uderzony przez rozpędzone BMW. Na
  szczęście nie odniosła większych obrażeń,
  jednakże nasz samochód który wymagał reperacji pracownicy
  RACV zabierają do kasacji. W zamian za to dostajemy grosze za
  które nie możemy kupić nawet dobrego roweru. Nalezy
  dodać, że samochód bardzo był nam przydatny w
  prowadzeniu działalności QJF. Nasilają się ataki ze
  strony Body Corporate i sekretarza Mr. K. Pomaga w tym dziele instytut
  hipnozy który jak się wydaje utrzymywany jest ze wspólnych
  pieniędzy Body Corporate a służy do wymuszania patologicznych
  zachowań przez hipnotyczny ‘rozkaz’ któregoś z
  sekretarzy tejże instytucji. Zabierają nam miejsce na parkingu,
  grożą ogromnymi kosztami związanymi z przebudową owego
  parkingu na ‘ogród Alicji z krainy czarów’.
  Największym zagrożeniem jest osobnik mieszkający pod nami
  (piętro niżej), nigdzie nie pracujący i zachowujący
  się zupełnie nienormalnie. Jego zachowanie pozbawia nas
  możliwości wypoczynku tak w dzień jak i w nocy. Dochodzi do
  tego, że musimy opuszczać nasze mieszkanie gdyż ów
  osobnik uniemożliwia nam przebywanie w nim. Nie możemy nawet
  wyjść z mieszkania gdyż zaraz ów osobnik zaczyna się
  wlec za nami. Zaczynamy byc przerażeni gdyż jego zachowanie
  wskazuje, że jest to prawdopodobnie jakiś psychopata a jego
  agresywna postawa zaczyna odbierać nam resztki poczucia
  bezpieczeństwa. Dodatkowo Mr. K podsyła różnego rodzaju
  instalatorów tak iż w mieszkaniu słychać odgłosy
  wiercenia, stukania lub też nieludzkie odgłosy wydawane przez owego
  osobnika mieszkającego pod nami. Zostajemy zaatakowani w Tarcutta przez
  uderzenie glinianą kulą w przednią szybę samochodu. Cudem
  unikamy wypadku. Żona zostaje zaatakowana na autostradzie poprzez
  kobietę która nagle bardzo niespodziewanie wjeżdża na
  jej pas. Zostaję zaatakowany na ulicy w naszej dzielnicy poprzez
  osobnika który typem gracza futbolowego uderza mnie całym
  ciałem tak że upadam do tyłu. Tylko cudem uniknąłem
  poważnego wypadku. Żona zostaje pozbawiona pracy w ACER na
  podstawie sfingowanej nieprawdziwej oceny. Zostajemy zaatakowani w
  mieszkaniu. Tego już nie możemy wytrzymać i decydujemy
  się wyjechać. Przez ten czas nikt z tutejszej Poloni nie wsparł
  nas nawet dobrym słowem. Zdajemy sobie sprawę że
  dżwiganie krzyża św.Jadwigi jest ogromnie trudnym zadaniem ale
  liczylismy przynajmniej na wsparcie ludzi zwiaząnych z naszą
  parafią. Taka postawa najbarziej rani. Próbując wymazać
  pamięć o św. Jadwidze pozbawiają się odniesienia do
  jednej z największch polskiej Postaci. Historia Polski nie zaczyna
  się na powstaniu Kościuszkowskim i frontach drugiej wojny
  swiatowej. Należy zauważyc że podczas wyboru naszego hymnu
  narodowego wybrano jednoglośnie hymn w którym niema żadnego
  odniesienia do Boga. Czy możemy się dziwić że dziś
  Europa idzie w nasze ślady usuwając Boga z zapisu do Konstytucji.
  Wszak byliśmy pierwsi przez to odcinanie się od tradycji i od Boga.
  Jakich jeszcze znaków potrzeba naszemu narodowi którego
  ‘Mazurek’ stał się przykładem dla innych
  krajów w odcinaniu się od tradycji i Boga. Naród polski
  bez św. Jadwigi Królowej która spina dwie najlepsze nasze
  epoki Piastowską i Jagiellońską to naród bez
  przyszlości. Na rezultat kolejnych rozbiorów nie trzeba
  długo będzie czekać. Dlatego też zrozumieliśmy znak
  św. Jadwigi. Nie czas bylo wracać. Aby lepiej zrozumieć nasze
  położenie Polaków Katolików nie tylko w Australii
  należy sięgnąc do ostaniej książki Papieża Jana
  Pawła II, w której jako żródło zła wskazuje
  On komunizm i wspólczesny liberalizm. W Australii, gdzie od dawna u
  wladzy utrzymuje się ALP będąca swoistego rodzaju amalgamatem
  komunizmu i liberalizmu a więc rzeczywistego zródła
  zła, trudno sie dziwić że prześladowanie Katolików
  coraz bardziej się nasila. Być może swoisty ideologiczny
  kamuflaż owego tworu i ogromne korzyści jakie przyznawane są
  dla wyznawców tego typu ideologii, jak również eliminacja
  ‘nieprawomyślnych’ pozwala na sankcjonowanie zła przez
  niektóre ‘parakatolickie’ organizacje. Czy członek
  organizacji która tak bardzo odwołuje się do marksizmu
  może jednoczesnie być dobrym katolikiem i przystepować do
  komuni św? Czas odpowiedzieć jednoznacznie na to tak ważne dla
  nas Katolików pytanie zanim potworna demoralizacja zniweczy
  ogromną pracę naszego największego Rodaka Jana Pawła II.
   
	          |